Antyfony Triduum Paschalnego - Chlubimy się krzyżem [WIELKI CZWARTEK]


 Chlubimy się krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa; * w nim jest nasze zbawienie, życie i zmartwychwstanie, * przez niego jesteśmy zbawieni i oswobodzeni (por. Ga 6,14)

Pierwsza z antyfon, jaką słyszymy w czasie Triduum Paschalnego, nakreśla nam dość osobliwy sposób pojmowania tych świętych dni. Dla przeciętnego uczestnika wielkoczwartkowej liturgii słowa te mogą brzmieć jak niesmaczny żart, ewentualnie jak niewiele znaczący kościółkowy frazes: Chlubimy się krzyżem. Dobre zrozumienie tych słów jest kluczem do dobrego przeżycia Triduum.


Nie mamy nic

W świątyni na Mszy Wieczerzy Pańskiej, wieczorem w Wielki Czwartek, gromadzą się tłumy wiernych. Nic przecież dziwnego - tego dnia w parafii nie można odprawiać więcej niż jednej mszy, toteż wszyscy wierni zbierają się na tę jedną godzinę. Wszyscy wierni, wszyscy księża. Cała wspólnota staje przed jednym ołtarzem. Oni, jak ufamy, nie wpadli tutaj z marszu. Zakładamy, że nikt z nich nie zjawił się na tej liturgii przypadkiem, przecież od ponad czterdziestu dni podejmowali szczerą pokutę - pościli, modlili się, rozdzielali jałmużnę, ćwicząc w ten sposób ducha, jak w każdy Wielki Post. Nie wiem, jak dla was, ale mnie tegoroczny czas postu był niczym kubeł zimnej wody na głowę, uświadomiłem sobie bowiem, że tak naprawdę życie nasze jest jak proch (pisałem o tym trochę w tym miejscu: "Na półmetku Wielkiego Postu - teologia prochu"). Nie muszę ukrywać, że posługuję do liturgii w jednej z parafii, dosyć mocno się angażując, a fakt, że pojawiam się dosyć często sprawia, że znam wielu parafian i nawiązuję z nimi jakieś krótkie rozmowy. Wiele osób mówi i chwali, że oh, jak ładnie służysz. Oczywiście moje ego w tym momencie szybuje w górę i napuszony wychodzę z kościoła w poczuciu dobrze (ba, doskonale) spełnionego obowiązku. Ten Wielki Post uświadomił mi, że to nie ma znaczenia. Gdybym dosłownie w tym momencie stanął przed misjonarzem z Zambii, który dopiero co wrócił z kilkunastogodzinnej wyprawy, w czasie której nauczał miejscową ludność, był z nią, pocieszał, tak, że teraz już pada z nóg - stwierdziłem, że gdyby zobaczył mnie, dumnego z siebie, pewnie by mnie wyśmiał. Natomiast wysiłki tego misjonarza są niczym w porównaniu z czymś, co robi pewna córka dla swojej ciężko chorej matki, rezygnując z pracy, licząc się z niebezpieczeństwem zwolnienia z zakładu, byle tylko pomóc chorej mamie. My się nie mamy czym chwalić - te słowa powinny zaświtać w głowie każdemu, kto świadomie podszedł w Środę Popielcową, aby posypać swą głowę popiołem. Prochem jesteśmy i w proch się obrócimy.

I w tym momencie nasi wymęczeni postem uczestnicy liturgii słyszą słowa: Chlubimy się krzyżem. W czasie Wielkiego Postu uświadomiliśmy sobie, że nasze uczynki, choć piękne i szlachetne, totalnie nie mają znaczenia przed Bogiem. Czym jest moja, że tak to nazwę, ładna służba przy ołtarzu w porównaniu do męki krzyżowej Chrystusa? Chrześcijanie nie mają nic, z czego mogliby się chlubić. Z jednym wyjątkiem. Chlubimy się krzyżem Chrystusa. Męka Pańska to jedyna rzecz, jaką chrześcijanie mogą się pochwalić przed Bogiem. W dniu sądu nasze uczynki zapewne nie będą aż tyle warte, ile w oczach Boga warta jest ofiara krzyżowa Chrystusa. Jeśli z czegoś mamy być dumni, to właśnie z tego, że Chrystus, umierając, umarł właśnie za nas.

Szczególnie mocno brzmi to w kontekście niezbyt korzystnej pozycji Kościoła w dzisiejszej Polsce (i świecie). Gdy do wiadomości publicznej wyciekają coraz to nowe skandale z udziałem duchownych i przekręty, w których maczali palce biskupi, następcy Apostołów, antyfona Wielkiego Czwartku zdaje się mówić głośno, ba krzyczeć - Kościół nie ma się czym chwalić. Naprawdę Kościół jest bandą grzeszników, w nas na serio nie ma nic dobrego. Kościół jednak jest święty, bo za ten Kościół umarł Chrystus. 


Jesteśmy z Niego dumni

Wspomniałem na początku, że właściwe odczytanie słów tej antyfony pomoże nam właściwie ukierunkować nasze myśli na świętowanie Paschy. Mam wrażenie, że dosyć często jest w nas zakorzeniona myśl, że na liturgię Triduum idziemy się poużalać nad Panem Jezusem, jak to strasznie cierpiał. Choć niewątpliwie jest to bardzo dobra i pobożna motywacja, niemniej antyfona wskazuje nam inny tor rozumienia Wielkiego Tygodnia - w tych dniach Chrystus odniósł zwycięstwo. My idziemy na liturgię Triduum nie po to, żeby płakać, my idziemy dlatego, że jesteśmy nieziemsko dumni z tego, że Chrystus zrobił dla nas taką rzecz - umarł z chorobliwo silnej miłości. 

Z dumą idźmy na liturgię Wielkiego Czwartku.

Zachęcam do wysłuchania pieśni opartej o tekst tej antyfony: A myśmy się chlubić powinni (YouTube)


Komentarze