Znajdź sens w Bożym Narodzeniu

 

Odrzuć "mentalność albumu ze zdjęciami"

Może w nas istnieć pokusa traktowania świąt liturgicznych na zasadzie "przeglądania albumu ze zdjęciami" - gdy nadchodzi Wielkanoc, wzruszamy się i wspominamy, jak to było, kiedy Chrystus zmartwychwstał. Gdy za to wchodzimy w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, myślimy sobie, jak to dobrze, że Chrystus nam posłał Pocieszyciela, a może nawet zachwycamy się postawą Piotra nawracającego tysiące ludzi pod natchnieniem tegoż Ducha. Jest to bardzo ważne, Pismo Święte niejednokrotnie podkreśla, że należy wspominać wielkie dzieła dokonane przez Boga (pamiętajcie o cudach, które on zdziałał! - Ps 105,5), jednak, moim zdaniem, nie może to być nasz jedyny sposób przeżywania świąt. Jeśli będziemy traktowali święta właśnie w taki sposób, to całkiem zasadne będzie określenie padające corocznie: święta, święta i po świętach. Faktycznie - zachwyciliśmy się, zdumieliśmy Bogiem, rozważyliśmy, jak jest wielki. Potem święta minęły i wszystko wróciło "do normy", żyjemy tak jak dawniej, nic się właściwie nie zmieniło.

DZISIAJ w Betlejem

W chrześcijaństwie jednak już od najdawniejszych wieków drzemie intuicja, że święta liturgiczne są okazją nie tylko do wspomnień, ale do wejścia całym sobą w przeżywaną tajemnicę. Zauważcie, w liturgii wielokrotnie podkreślamy, że wspominane przez nas wydarzenia dzieją się dzisiaj. Słyszymy to także w trwającej właśnie oktawie uroczystości Narodzenia Pańskiego - "tej nocy Maryja Dziewica wydała na świat Zbawiciela". Święta Narodzenia Pańskiego dzieją się właśnie teraz i my jesteśmy ich świadkami. Brzmi to trochę nieprawdopodobnie, jeśli nie uświadomimy sobie, co stanowi fundament świąt chrześcijańskich.

Każde święto chrześcijańskie zmierza do tego, aby chrześcijanina upodobnić do Chrystusa. Taki jest, w moim rozumieniu, pierwszy i najważniejszy cel obchodzenia jakiejkolwiek uroczystości. Aby to zrozumieć, wystarczy zerknąć na liturgię Wielkiego Postu i Wielkanocy. Wielki Post to czas, kiedy dużą uwagę poświęcamy męce Chrystusa i Jego śmierci. Aby zatem upodobnić się do Niego, podejmujemy post, czyli, posługując się metaforycznym wyrażeniem św. Pawła: zadajemy śmierć temu, co przyziemne (Kol 3,5). W ten sposób, kiedy umiera Pan, także my "umieramy" dla własnych zachcianek. Kiedy natomiast przychodzi Wielkanoc - czas, w którym liturgia kieruje nasze myśli ku Chrystusowi, odmienionemu, żyjącemu zawsze przy Ojcu, także i my mamy stać się jak Chrystus. Po gruntownym poście czas Wielkanocy jest czasem, kiedy jesteśmy odmienieni, wszystko w nas skierowane jest ku Bogu, chcemy żyć tylko dla Niego. Wyraża to ciekawie, wynikający z przykazania kościelnego, obowiązek przyjęcia Komunii świętej w okresie wielkanocnym - tak jak Chrystus wszedł w nowe życie, tak i my przez przyjęcie Komunii - chleba dającego życie wieczne - chcemy żyć na nowo. Na tym przykładzie widzimy wyraźnie: to, co kiedyś zdarzyło się w życiu Chrystusa, teraz, dzięki świętom liturgicznym, dzieje się w życiu każdego chrześcijanina. Święta liturgiczne to nie rzewne wspominki, święta liturgiczne to akcja, która dzieje się w twoim życiu. To, co w życiu Chrystusa stało się dwa tysiące lat temu, dzisiaj dzieje się w tobie.

Taki właśnie klucz rozumienia świąt drastycznie zmienia nasz pogląd na świętowanie. W takim kluczu bez zawahania można powiedzieć, że tajemnica Zmartwychwstania Pańskiego dzieje się dzisiaj, jeśli tylko zmartwychwstajemy - żyjemy na nowo, tak jak Chrystus. Podobnie i tajemnica Narodzenia Pańskiego - dzieje się dzisiaj, jeśli... No właśnie, co jest istotą świąt Bożego Narodzenia? Co możemy zrobić, aby Boże Narodzenie stało się naprawdę aktualne w naszym życiu? Wydaje mi się, że są cztery takie rzeczy, które mogą nam rozjaśnić tę sprawę.

Narodź się razem z Chrystusem

Po pierwsze w dniu Bożego Narodzenia została złamana starotestamentalna zasada oddzielenia Boga od ludzi. Jak pamiętacie, gdy Bóg objawiał się Izraelitom na Synaju, Mojżesz musiał wyznaczyć granicę między górą, a miejscem, gdzie znajdowali się ludzie, aby przypadkiem nikt tej granicy nie przekroczył. Dodatkowo, każdy, kto zobaczyłby Boga, musiał umrzeć (por. Wj 3,6 - Mojżesz bał się patrzeć na Boga). Boże Narodzenie natomiast to dzień wejścia Boga między ludzi. Od teraz Bóg nie ma swojego miejsca tylko w świątyni, od teraz można Go znaleźć nie tylko w tym jednym miejscu. Nie jest Bogiem odległym, zatopionym we własnych sprawach. Przeciwnie, Jego imię to Emmanuel - "Bóg z nami". On jest wśród ludzi, przebywa wśród bardzo różnych osób, od grzeszników aż po przywódców religijnych. Pokazał nam, że interesuje się naszymi sprawami, nawet bardzo przyziemnymi, do tego stopnia, że sam podejmuje pracę w warsztacie ciesielskim. Boże Narodzenie stanie się aktualne w naszym życiu, jeśli i my zwrócimy uwagę na ludzi żyjących wokół nas, okażemy im więcej serca, będziemy mieli dla nich więcej cierpliwości. Zawsze mnie to zdumiewa, że nawet ludzie niewierzący realizują właśnie ten aspekt uroczystości Narodzenia Pańskiego, przecież jak wielu ludzi ma odruchy serca, aby pomóc schorowanej sąsiadce, odwiedzić dawno nie widzianą ciotkę. TO jest właśnie Boże Narodzenie - wejście między ludzi, dostrzeżenie ich problemów i potrzeb, oddanie się im całym sercem.

Po drugie Boże Narodzenie to dzień, w którym świat niebiański, Boski, łączy się ze światem ziemskim, ludzkim. Bóg wszedł w sprawy najbardziej ludzkie i odwrotnie - człowiek wszedł w sprawy najbardziej Boskie. To też powinno się stać w naszym życiu - strefa sacrum powinna się płynnie mieszać ze strefą profanum. Na własnym przykładzie widzę, że bardzo jest o to ciężko - widzę po sobie, że oddzielam jedną "strefę" od drugiej, chociażby bardzo mało rozmawiam z ludźmi o Bogu, mało im mówię o Bogu. Swoją drogą ostatnio bardzo mnie poruszyło zdanie, które wypowiedział kiedyś św. Dominik: "mówić nieustannie z Bogiem lub o Bogu" - widzę jak mi daleko do takiego ideału. Dalej, kiedy przebywam wśród ludzi, rzadko kiedy myślę o Bogu, moje myśli zaprząta mnóstwo spraw, ale niekoniecznie tych dotyczących Niego. I odwrotnie - widzę, że kiedy przychodzę na liturgię, moje myśli powinny krążyć głównie przy Bogu, ale powinienem mieć dużo serca także dla będących tam ludzi, powinienem przedstawiać Bogu tych ludzi. Świat Boski i świat ludzki od teraz jest jednym światem. 

Idealny tego przykład widzę w postawie św. Matki Teresy z Kalkuty. Świadkowie jej życia wspominają, że gdy modliła się, była całkowicie tym zaabsorbowana, a mimo to, gdy ktoś przerywał jej modlitwę, poświęcała czas tej osobie, tak, jakby świat poza nią nie istniał. Rozmowa z drugim człowiekiem była dla niej formą rozmowy z Bogiem.

W taki właśnie sposób postanawiam sobie realizować Boże Narodzenie w swoim życiu.

Po trzecie Boże Narodzenie to dzień, kiedy sam Bóg stał się dzieckiem - tak jak radził to Jezus w Ewangelii, że jeśli nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego (Mt 18,3). Sam Bóg stał się właśnie takim małym dzieckiem. Jak sobie o tym myślę, zauważam, że dziećmi mamy być na dwóch poziomach - mamy być dziećmi wobec Boga i wobec innych ludzi. Wobec Boga, bo nasza relacja do Niego jest właśnie relacją ojciec-syn (a myślę, że nie będzie błędem określić tę relację jako rodzic-syn). Rodzic jest dla syna wzorem, dziecko stara się go we wszystkim naśladować, to właśnie od niego uczy się życia. Gdy ojciec lub matka coś powie dziecku, to ono wie, że właśnie do tego musi się zastosować, bo tak będzie dobrze. Gdy dziecko jest w tarapatach, to woła o pomoc mamy, nawet jeśli musi krzyczeć z całych sił. Ostatecznie, gdy dziecko czegoś chce, to jest w stanie prosić, ba - błagać rodziców dzień w dzień, bez przerwy, nachalnie. Jezus mówił, że mniej więcej w taki sposób powinna wyglądać i nasza modlitwa (mówił uczniom, że powinni się modlić i nie ustawać - Łk 18,1). Powinniśmy też być dziećmi wobec innych ludzi - dziecko kiedy kogoś kocha, to kocha bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian. Taka właśnie miłość jest miłością chrześcijańską.

Ostatni, czwarty aspekt Bożego Narodzenia rozjaśnił mi o. Szymon Hiżycki w swoim kazaniu, wygłoszonym w czasie tej uroczystości w zeszłym roku*. Zauważa on, że istotą Bożego Narodzenia jest "wejście w Bóstwo Chrystusa, który przyjął nasze człowieczeństwo", Ujął to ktoś kiedyś w zdaniu, które brzmi banalnie, ale niesie ze sobą niesamowitą głębię: Bóg stał się człowiekiem po to, aby człowiek mógł stać się Bogiem. Boże Narodzenie to czas, w którym chrześcijanie mają się "przebóstwić", całym sercem zwrócić się ku Bogu, myśleć tylko o Nim, działać tylko tak, jak on nam przykazuje.

Powodzenia, Boże Narodzenie dzieje się właśnie dzisiaj.


______

*"Boże Narodzenie to nie jest wizyta Boga" - o. Szymon Hiżycki OSB

Komentarze