Świątynia w szopie - na jakiego Mesjasza czytaliśmy?

ŚWIĄTYNIA W SZOPIE, czyli na jakiego Mesjasza czekaliśmy?

Gdy nadeszła Owa Pascha, Jezus wraz z uczniami zasiadł do stołu i zrobił rzecz niebywałą, która zdecydowanie zmieniła myślenie uczniów o ich Nauczycielu. Nalał wody do miednicy, przepasał się prześcieradłem i zaczął obmywać uczniom stopy. Brudne, zapewne śmierdzące stopy. ON – „Pan i Nauczyciel”, „ten, który miał wyzwolić Izraela” klęka przed jakimiś zupełnie zwyczajnymi Żydami (wśród nich był celnik, dla ówczesnych Żydów „wcielenie” grzechu i złodziejstwa) i robi rzecz upadlającą. Umywa im nogi. Mogli to robić tylko niewolnicy. NIEWOLNICY. A nie Mesjasz, Król Izraela, Bóg! Nie dziwi więc zupełnie reakcja Piotra, który, jak oparzony odskoczył od Jezusa i zakrzyknął: „Nie będziesz mi nóg umywał!”.
Jak bardzo wydarzenie Owej Paschy zmieniło myślenie Apostołów o tym, kim jest Mesjasz i w ogóle, jaki jest Bóg. Żydzi za czasów Jezusa oczekiwali potężnego wybawiciela, Mesjasza, który wyswobodziłby Izrael spod okupacji rzymskiej i na zawsze zaprowadziłby pokój w państwie.
Zapowiadali go prorocy – miał być pasterzem, który przyniesie Izraelowi dobrobyt i uczyni ten kraj światową potęgą. Tak go też początkowo widzieli Apostołowie i niektórzy z nich przyłączyli się przecież do Jezusa węsząc okazję na zrobienie sobie kariery i zapewnienie sobie jakiegoś stołka w potężnym Izraelu Przyszłości. Obmycie nóg w przeddzień Paschy musiało więc być szokiem. I zawodem. Nie takiego Mesjasza się spodziewaliśmy.
Nie takiego Mesjasza się spodziewali Żydzi.
W świątyni jerozolimskiej miejscem najważniejszym, miejscem najświętszym było Święte Świętych – miejsce tak podniosłe, że było oddzielone od innych części świątyni zasłoną, za którą nikt nie mógł wchodzić oprócz jednego kapłana, który także wchodził tam tylko raz w roku, aby złożyć ofiarę. Dla zachowania drugiego przykazania Dekalogu każdy pobożny Izraelita nie wymawiał imienia Bożego, gdyż było zbyt święte. Zazwyczaj zastępowano je słowem „Pan”. Nie chcieli, by imię Boga wymówione zostało przez grzeszne usta. Ten Bóg, tak nieskończenie święty, rodzi się na peryferiach. Gdyby urodził się dzisiaj, pewnie urodziłby się w wiacie śmietnikowej. Przecież właśnie taki poziom zapewniała Świętej Rodzinie szopa gdzieś w Betlejem. Bez światła, bez bieżącej wody, wśród smrodu rozniesionego przez pasące się tu zwierzęta. Ten Bóg. W TAKICH warunkach.
Nie takiego Boga się spodziewaliśmy.
A ty, jakiego Boga się spodziewałeś?

Komentarze