Felieton niedzielny // 003 // Oto Pan Bóg przyjdzie

 Lepy w twarz, rozpadające się góry i wielkie powroty, czyli o adwencie słów kilka

Adwent trwa. Liczę na to, że wasze postanowienia adwentowe wypełniacie w najlepsze. Dwa tygodnie temu pisałem o tym, że oczekiwanie na przyjście Boga to sama radość między innymi dlatego, że zobaczymy Boga twarzą w twarz. Kto mi nie wierzy i nie wie o co chodzi, niech przeczyta.
Jest jeszcze druga sprawa. Uświadomiłem to sobie ostatnio, czytając fragment Księgi Zachariasza. Znana jest w naszych polskich kościołach pieśń, która dzisiaj pewnie znowu zabrzmi – krótka i treściwa –
"Oto Pan Bóg przyjdzie, z rzeszą świętych k’nam przybędzie. Wielka światłość w dzień ów będzie. Alleluja, alleluja!"
Zaledwie 16 słów. Teoretycznie pieśń jak pieśń. Słowa te to cytat z Księgi Zachariasza, którą, jak wspomniałem, miałem okazję przeczytać. Kiedy przeczytałem te słowa w kontekście, to delikatnie mówiąc szczęka mi opadła do ziemi. Prorok Zachariasz opisuje w 14 rozdziale swojej Księgi tragedię, która spotkała Jerozolimę. Miasto zdobyto, obrabowano, dosłownie zrównano z ziemią. Totalna przegrana. Chce się rzec – Sodoma i Gomora. Mieszkańców miasta wyprowadzono na wygnanie, części z nich jednak udało się uciec. I tu zaczyna się totalna jazda. Ta garstka mieszkańców zwiała w góry i nagle Góra Oliwna rozstępuje się na dwie części, tak, że mogą oni uciekać między tymi dwiema częściami i w tym momencie – „nadciągnie Pan, mój Bóg i z Nim wszyscy święci”. Pan Bóg ze świętymi przybywa na odsiecz. I to jaką odsiecz – najeźdźcy nagle okazali się ofiarami. Pan Bóg poraził ich strasznymi karami, zniszczył ich ciała, poraził ślepotą, odebrał mowę. Ci, którzy pewnie w tym momencie siedzieli na gruzach Jerozolimy pewni zwycięstwa, właśnie dostali ostrą lepę w twarz. W sam środek twarzy.
Tak pewnie będzie i w naszym przypadku. Może teraz jako chrześcijanie nie czujemy się specjalnie komfortowo, sami po sobie widzimy, że czasem ciężko jest przyznać się do swojej wiary. W niektórych krajach chrześcijanie dostają naprawdę mocnego kopa od prześladowców. Ale spokojnie, oto Pan Bóg przyjdzie, z rzeszą świętych k’nam przybędzie.
Dzisiaj patrzę na tą pieśń zupełnie inaczej niż wcześniej.
Ta sytuacja skojarzyła mi się z historią opisaną we Władcy Pierścieni - po prostu identyczna historia jak u Zachariasza. W toczącej się bitwie "siły dobra" (tak je roboczo nazwijmy) przegrywają, opadają z sił, "siły zła" odnoszą coraz większą przewagę, jest już właściwie pewne, że zwyciężą. I w tym momencie zupełny zwrot akcji - przybywa Gandalf (który o dziwo ma w całej trylogii mnóstwo cech, które do złudzenia przypominają cechy Chrystusa ale o tym może kiedy indziej) wraz z drużyną, która spuszcza łomot najeźdźcom i ostatecznie "dobro" zwycięża.
Poniżej fragment filmu "Władca Pierścieni" opisujący to wydarzenie. Właśnie tak wyobrażam sobie koniec świata i powtórne przyjście Chrystusa.
No to czekamy. Aż przybędą.

Komentarze