Akatyst ku czci Bogurodzicy


Hymn na cześć Walecznej Hetmanki

AKATYST KU CZCI BOGURODZICY
Z całą pewnością trzeba stwierdzić, że o ile cały Kościół jest potężnym generatorem piękna i wszystkie wyznania chrześcijańskie robią wszystko, by liturgia była jak najpiękniejsza, o tyle prawosławna gałąź Kościoła zdecydowanie w tym przoduje. Zaznaczam też, że zdecydowana większość postów z serii "Majestat i Piękno" obracać się będzie wokół piękna w wykonaniu Kościołów tradycji wschodniej.

Proszę przez to nie myśleć że Kościół zachodni (mam na myśli katolicki) nie ma zasług na polu piękna liturgii, bo zasługi katolików są gigantyczne. Kościół prawosławny docenia jednak w dużej mierze symbole w liturgii, a także bardzo dba o to, aby zachować tajemnicę „sacrum” w przestrzeni liturgicznej. Odnoszę wrażenie, że w ostatnich dekadach widać zainteresowanie katolików pewnymi formami pobożności związanymi z prawosławiem, a szczególnymi orędownikami tego procesu zdają się być dominikanie, którzy jakoś specjalnie mają zamiłowanie do ikon, pieśni zaczerpniętych z prawosławia i do akatystów. Ano właśnie – akatystów. Dziś kilka słów na temat tej formy modlitwy.
Z akatystami w katolicyzmie możemy spotkać się nie tylko w klasztorach dominikańskich. Ciekawe, że nawet na Jasnej Górze, która raczej kojarzy nam się z przywiązaniem do tradycji zachodniej, co tydzień w sobotę śpiewa się Akatyst ku czci Bogurodzicy. Ten właśnie jest akatystem najbardziej znanym i zapewne kiedy ktoś wam będzie mówił o akatyście, to niemalże na pewno będzie miał na myśli właśnie ten. Nie jest on jednak jedynym. Dosyć popularnym jest akatyst o Duchu Świętym, a ostatnimi czasy na polskim YouTubie udało mi się znaleźć akatyst ku czci św. Józefa. Akatystów tradycja prawosławna zna oczywiście mnóstwo i są one wykonywane w cerkwiach jako jedno z nabożeństw.
Akatyst to właściwie bardzo rozbudowany hymn, który składa się z rozmaitych wezwań ku czci Boga lub ku czci świętego. Można śmiało powiedzieć, że jego odpowiednikiem w liturgii zachodniej są litanie. Akatyst to hymn rzeczywiście bardzo rozbudowany. W akatyście ku czci Bogurodzicy naliczyłem aż 170 wezwań i zwrotów na cześć Matki Bożej, co sprawia, że wykonanie całości zajmuje ponad pół godziny.
Co najbardziej kocham w akatystach to to, że ich autor musiał wpaść w jakiegoś rodzaju poetyckie uniesienie, bo niektóre z wezwań są naprawdę niezwykłe. Jako przykład mogę podać wspomniany już wielokrotnie Akatyst ku czci Bogurodzicy, gdzie Matka Boża nazywana jest „raną bolesną zadaną demonom”, „waleczną hetmanką”, „konarem pnia, co nie usycha”. Każdy z akatystów jest skonstruowany w mistrzowski sposób i zawiera niesamowitą głębię teologiczną. Śpiewając akatyst można spojrzeć na Boga lub na świętych z innej perspektywy i za pomocą barwnych metafor oddać się rozważaniu przerastających nas zupełnie tajemnic.

Jeśli piękno ma porywać człowieka do nieba, to akatysty zdecydowanie robią to perfekcyjnie.
Poniżej wykonanie Akatystu ku czci Bogurodzicy odśpiewany dwa tygodnie temu przez braci dominikanów, kto ma uszy, niechaj słucha! Ciarki mnie przeszły przy odsłuchaniu pierwszych kilku minut tego utworu 😛 .

Komentarze